Berserkers Team

Aktualności Projekty

To niewątpliwie była przygoda mojego życia. Pół roku na macie podczas treningów w jednym z najlepszych klubów MMA w Polsce – Berserkers Team Szczecin. Cały projekt zaczął się od planu w mojej głowie. Zachciało mi się sfotografować sportowy klub od środka. Pokazać kulisy tego co widzimy na samym końcu. Byłem rozdarty między boksem a MMA. Wybór padł na chłopaków z Berserkers Team. Napisałem do trenera Piotra Bagińskiego i naświetliłem mu moją koncepcję. Padło jedno zdanie. Zapraszam serdecznie, do dyspozycji masz wszystko czego potrzebujesz.

Plan był od początku jasny. Zdjęcia czarno białe w dużym kontraście, zero pozowania, najbliżej jak się da, dopalać lampą tylko wtedy kiedy to niezbędne, łapać naturalne reakcje zawodników, fotografować wszystko co mogę, ma to trwać minimum pół roku i na koniec robimy z tego dużą wystawę.

Do tego projektu zaprosiłem znakomitego szczecińskiego portrecistę Marcina Haczyka ze Studia Foto-Team. Zaczynamy. Na pierwszy trening poszliśmy z nastawieniem, że nie robimy zdjęć. Przedstawimy się, powiemy co robimy, zobaczymy jak to rzeczywiście wygląda i zaczniemy od następnego razu. Po wejściu na salę treningową pierwsze co zrobiliśmy z Marcinem, to spojrzeliśmy się na siebie wymownie. Bez słów. Będzie ciężko pomyślałem. Sala nieduża, światła mało, duszno, zawodników dużo, a akcje mega szybkie. Trzeba było wprowadzić lekką korektę w swojej wizualizacji i zabrać się po prostu do roboty. Jak ochłonąłem, to okazało się, że widzę jednak więcej plusów niż minusów. Z racji tego, że swego czasu robiłem mnóstwo fotografii streetowej wiedziałem, że dam sobie radę z przewidywaniem akcji, wiedziałem, że ogarnę tempo akcji, bo mam dobrą reakcję, wiedziałem, że będę blisko zawodników, bo zawsze lubiłem być w centrum akcji z aparatem. No to jedziemy.

Najpierw pierwsze niepewne strzały z ławki. To nie to. Za daleko. Postanowiłem śledzić w tym dniu jedną parę zawodników i na nich chciałem przełamać barierę odległości. Zacząłem za nimi chodzić po macie, wraz za akcjami przez nich wykonywanymi podczas sparingów. Jedno oko w aparacie, drugie otwarte i ogarnia to co dzieje się dookoła. Wiadomo, musiałem uszanować ich trening i nie przeszkadzać. Jakie było moje zdziwienie kiedy zorientowałem się, że oni kompletnie nie zwracają na mnie uwagi, tylko są mega skupieni na sobie i treningu. Wooooo, to ja mogę podejść znacznie bliżej niż myślałem. I od tego momentu byłem jak ich cień. Ponieważ było ciemno a akcje zbyt szybkie tak jak wspomniałem na wstępie, wybór był jeden. Hiperfokalna. Ustawiłem aparat na 1,5-2 m podłączyłem lampę do wyzwalacza i trzymając ją w ręku chodziłem za nimi i błyskałem jak tylko mogłem. Woooo, ale grubo. Wiedziałem kiedy mi weszła fota, czułem ją całym sobą. Na takim treningu 2 godzinnym, zdjęć robiłem ok 1000-1500 z czego zdjęć nadających się do dalszej selekcji było ok 30. Dobry wynik jak się okazało….